A teraz „sza” jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć zacznij od pierwszego kroku. Ucisz się i zacznij słuchać. Magiczne „sza” oznacza więc dla Tuwimów i Nieńców wiedzieć, a słowo „szaman”, tego który posiada wiedzę i potrafi z niej skorzystać, oświeconego przez kontakt z innymi światami.
Nie jest łatwą sztuką zrealizowanie założenia „uczyć bawiąc, bawić ucząc”, zwłaszcza gdy korzysta się ze środków i narzędzi przez środowisko określanych, jako „coś dla dzieciaków” i wpisuje się wszystko w ramy fantastyki, która w świadomości ogółu długo jeszcze nie stanie się pełnoprawną formą literacką. Jeśli jednak coś się lubi, należy tę pasję przelewać na innych, zwłaszcza jeśli ma się do tego talent.
Los pisarza, który ma zakontraktowane sześć książek rocznie jest nie do pozazdroszczenia. Cisną go zarówno wydawcy, jak i czytelnicy i wszyscy są ciągle niezadowoleni z efektu. Niestety, jak to mawiali żołnierze Wehrmachtu, gdzie chleb pieką tam wióry wlecą.
„Wierzcie albo nie wierzcie, ale to najprawdziwsza prawda”, że ta krótka historyjka nie pozostawia nikogo obojętnym. Pozostawia natomiast lekki posmak nostalgii za czasami dzieciństwa, gdy w podartych spodniach wdrapywałem się na drzewa i na huśtawce próbowałem dosięgnąć słońca. Gdy małe problemy urastają do wielkich, a te prawdziwie ogromne powodowały zanurzanie się w nierealnym, lepszym świecie.
Nie wiem dlaczego, być może to moje uprzedzenia, ale zawsze drażni mnie, gdy Amerykanin bierze się za jeden z moich ulubionych „koników” - za starożytną Japonię. Przyznaję jednak, że po przeczytaniu ksiązki Richiego mogę uznać, iż istotnie włożył w to dzieło sporo pracy (ponoć około 10 lat zbierania materiałów) i jest ona całkiem udana (co nie zmienia faktu, że udana, „jak na Amerykanina”).
Nowe idzie. Właściwie to powoli człapie. Idzie pod górę i do tego często zbacza na manowce. Porównane do pokonywanej drogi nie jest przypadkowe, biorąc pod uwagę tytuł zbioru - wiele zapowiadającego, ale czy niosącego równie wiele ze sobą?
Są w życiu recenzenta takie książki, które chce on przeczytać i takie, co to ich nie bardzo … Przyznaje się, że miałem bardzo dużą ochotę przeczytać Kruka. Opętany opium i szaleństwem Edgar Allan Poe, brutalnie okultystyczna sprawa kryminalna i widmo ptasiego truchłożercy krążącego nad głową - tego właśnie chciałem. W trakcie lektury mój zapał jednak gasł, a po jej zakończeniu pojawiły się mieszane uczucia. Otóż moja wizja się nie zrealizowała. Poczułem się trochę zawiedziony. Liczyłem na przygodę i grozę, iskrę niesamowitej magii i szczyptę humoru, a dostałem coś, czego nie zamawiałem. Nie mówię, że nie smakowało, ale brakowało uczucia.
V jak Vendetta, Strażnicy/Watchmen, Liga Niezwykłych Dżentelmenów, Promethea, Z piekła rodem/From Hell.
Powyżej wymieniłem kilka naprawdę głośnych tytułów Moore’a, z czego większość doczekała się, lub wkrótce doczeka polskiego wydania. Wydawnictwa dobrze robią inwestując w pana Moore’a, ponieważ jest to człowiek myślący niecodziennie, ale zarazem doskonały znawca języka, jakim operuje medium komiksu.
Ok! Skupcie się. Ta książka może utrzymać was przy życiu. Jest dość gruba i można użyć jej jako broni. Nawet jako tarczy. Wszak lepiej, aby czyjeś nadgniłe kły zatopiły się w niej niż w waszej tchawicy. Jeśli nauczycie się jej na pamięć, możecie rozpalić dzięki niej ogień, co pomoże przetrwać wam atak w warunkach arktycznych bądź pozwoli odegnać padłe z głodu psy. Ponadto pamiętajcie - spopielenie gwarantuje niemal stuprocentowe pozbycie się zwłok, bez prawa powrotu. Wiele innych zastosowań tej książki może wam przyjść do głowy po jej lekturze. Pamiętajcie - to może być najważniejsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytaliście. Książka waszego życia, wiadomo bowiem, że śmierć wyciągnie po każdego swoje szpony. Bez zbędnej zwłoki skorzystajcie z szansy i uzbrójcie się w nią w najbliższej księgarni!
Poczytny antropolog to dobry gawędziarz. Nieżyjący już amerykański profesor z pewnością był gawędziarzem, ba, może nawet - gadułą. Jednak, co trzeba mu przyznać, wszystkie poboczne dykteryjki, o których wspomina niejako przy okazji, są mocno związane z meritum badanego zagadnienia. Widać, iż ten cykl esejów został zaplanowany jako spójna całość, w której autor jasno doprowadza na końcu każdego rozdziału do konkluzji, przechodząc naturalnie w kolejne zagadnienie i nie tracąc nawet na moment tempa opowieści.