Los pisarza, który ma zakontraktowane sześć książek rocznie jest nie do pozazdroszczenia. Cisną go zarówno wydawcy, jak i czytelnicy i wszyscy są ciągle niezadowoleni z efektu. Niestety, jak to mawiali żołnierze Wehrmachtu, gdzie chleb pieką tam wióry wlecą.
W ostatnich latach twórcy kultury nad wyraz chętnie czynili z pająków bohaterów swoich dzieł, zarówno filmowych, jak i literackich. Niestety, zazwyczaj były to albo tandetne horrory albo niskobudżetowe komedie. Kiedy więc po raz pierwszy spojrzałem na okładkę najnowszej książki autorstwa Lisy Gardner o tajemniczym tytule Pożegnaj się i zobaczyłem na niej właśnie pająka, przeraziłem się nie na żarty. Myślałem, że czeka mnie lektura kolejnej kiepskiej powieści, w której to niebezpieczne pajęczaki atakują bezbronnych ludzi. Na szczęście obawy okazały się mylne, bo Pożegnaj się to zupełnie zgrabny thriller.
Smocze gniazdo to trzeci tom przygód pogodnika Rosselina i jego smoka Filippona. Rozpoczynając lekturę spodziewałem się więc otrzymać jakieś rozwiązania wszelkich pogmatwanych zagadek z poprzednich dwóch tomów. Tak przynajmniej nakazywałaby tradycja trzeciego tomu...
Nie ukrywam, że książka Dr House przykuła moją uwagę bardzo skutecznie już w pierwszej chwili, gdy ujrzalem okładkę na stronie wydawcy. Nie chodzi nawet o sam serial, którego można być gorącym zwolennikiem, albo przeciwnikiem, ale o aktora Hugh Lauriego - postać która intryguje mnie jeszcze od czasów serialu Black Adder.
W jaki sposób najlepiej można opisać pracę reportera? Jak ująć w najbardziej rzetelny sposób wszelkie niuanse jego profesji? Jak właściwie odpowiedzieć na pytanie, czy reporter to właściwie zawód, czy powołanie? Czy wystarczy napisać reportaż, czy może przeprowadzić wywiad? Czy to wystarczy, gdy tym reporterem jest Hanna Krall?
W marcu bieżącego roku biblioteka w Tomaszowie Mazowieckim ogłosiła konkurs pod hasłem „Kryminał wszech czasów”. Zadaniem uczestników było zrecenzowanie jednej z książek, którą uważali oni za perełkę wśród kanonu literatury kryminalnej. Nie piszę o tym przypadkowo, bo gdyby najnowsza powieść niemieckiej pisarki Charlotte Link Przerwane milczenie już wtedy była obecna na polskim rynku (premierę miała w czerwcu), to można by śmiało zaliczyć ją do tego grona.
Czasem wystarczy jakiś drobny szczegół. Może to być na przykład ruda czupryna na okładce, chwytliwy tytuł, czasem - pozornie nieznana - tematyka. Jeden drobiazg, który sprawia, że sięgam po książkę, i staram się w niej zatonąć. Czasem jest to sroga pomyłka, a czasem...
W sieciowych chatroomach jest coś niepokojącego, coś co daje do myślenia i pobudza wyobraźnię. Ogólna dostępność do zasobów stron internetowych oraz możliwość zachowania anonimowości i stworzenia sobie zupełnie nowego, wymarzonego życiorysu sprawia, że niektórzy przestają kontrolować swoje wyobrażenia. Wtedy zaczyna się myślenie - co by było gdyby...
Prędzej czy później i tak wszystko rozchodzi się o kasę. Co gorsza, prędzej czy później rozchodzi się również i kasa. Problem zaczyna się wtedy, gdy w skarbcu kończy się złoto. Można oczywiście płacić znaczkami pocztowymi, ale trzeba się przygotować, że wtedy ktoś może się zacząć błazeńsko śmiać.
Zazwyczaj, kiedy ktoś używa sformułowania „mam mieszane uczucia”, oznacza to, że nie jest specjalnie przekonany co do pozytywności tych uczuć względem obiektu, który nimi obdarza. Ja jednak nie mogę znaleźć innych słów, by opisać emocje jakie wzbudziło we mnie to dwutomowe wydawnictwo. I muszę jeszcze dodać, że jak najbardziej pozytywnie „mam mieszane uczucia”.