Czy zdarzyło Wam się kiedyś wejść w wielką przygodę w samym jej środku – powiedzmy w czwartym tomie? Czy może unikacie takich sytuacji, by potem nie narzekać, że nie możecie się odnaleźć, bo wszystko, co ważne, zostało już powiedziane w pierwszych trzech tomach? Tak? A Gwiezdne Wojny oglądaliście?
Mój przyjaciel, od czasu do czasu, prowadzi gry fabularne. Zawsze wyszukuje wtedy jakąś muzykę, którą buduje nastrój historii, albo męczy swoich graczy. Przy kominku kontynuujemy eksperyment z czytaniem i muzyką. Tym razem pod „lupą” znalazło się bardzo wyjątkowe zestawienie.
To jeden z tych półkowników, które przy kominku witam specjalnie ciepło. Pozwalam im przez chwilę postać na półce i pozwolić na wzajemne przyzwyczajenie. Moje do książki – że ona tam jest – i książki do półki, na której już długo pozostanie.
Na początku muszę przyznać – z delikatną nutą smutku – że Polskie Starówki, to książka chwilowo nieaktualna. Nie znaczy to jednak, że jest przez to cokolwiek gorsza. Gdyby było inaczej, mógłbym już zaraz powiedzieć, że wszystkie zdjęcia z albumu przypominają mi weekendowy spacer.
Pierwsza myśl związana z tą płytą brzmiała „święta w dwóch aktach. I tu należy się kilka słów wyjaśnienia. Płyta dotarła do mnie jeszcze przed Gwiazdką i urozmaicała przykominkowy nastrój na przemian z tradycyjną grudniową playlistą. A dlaczego „w dwóch aktach”...?
Już na początku muszę zaznaczyć, że nie jest to książka dla wszystkich. Jest to również książka, którą od lat chciałem przeczytać – choć została wydana dopiero w 2012 roku, to na brak dobrego opracowania tematów w niej poruszanych narzekaliśmy z kolegami już na studiach.
Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie na widok okładki tego albumu brzmiała: „oj popracowali tu marketingowcy. Ciachowaty model na pewno pomoże sięgnąć do słuchaczy z nieco szerszego wachlarza. Miałem tylko nadzieję, że – z całym szacunkiem dla Brytyjki – płyta Legacy nie będzie trąciła Vanessą Mae. Płyta wylądowała w czytniku...
Zaczarowana Kraina pojawiła się u nas już dawno, ale przez długi czas nie udawało nam się w nią zagrać. Wreszcie – w ostatni weekend tego roku – postanowiliśmy się z nią zmierzyć. Przyzwyczailiśmy się już trochę, że Polskie gry planszowe oznaczają przyjemną rozgrywkę zabarwioną odrobiną historii, geografii i koktajlu obu tych składników.
Dawno, naprawdę dawno temu, zauważyłem u kuzyna na półce książkę „Zew krwi”. Zapytałem, o czym jest i z miejsca wiedziałem, że będę ją musiał przeczytać. Miałem wtedy dziewięć, może dziesięć lat i właśnie przeżyłem swój pierwszy kontakt z twórczością Jacka Londona.
Istoty Chaosu to trzecia część opowieści o nastolatkach z Gatlin. Wydawać by się mogło, że teraz już wszystkie problemy zaczną się rozwiązywać, a bohaterowie powoli zmierzają w kierunku happy endu. I tak też zaczyna się trzecia część przygód Ethana, Leny i Linka.