Zawsze uważałem, że dobra książka zawsze potrafi przenieść czytelnika w inny świat – czy ten kompletnie „odjechany”, czy może ten bardziej przyziemny świat wspomnień i marzeń. Czasem dzieje się tak, dzięki pisarskim umiejętnościom autora, a czasem samego tematu. Biografia Dickinsona szczerze mnie zaskoczyła.
Nie pierwszy raz mógłbym rozpocząć opowieść o książce słowami: Kiedy mieszkasz w małym miasteczku, coś ważnego/tajemniczego/dziwnego musi się wydarzyć. Coś na tyle niesamowitego, że warto o tym napisać w książce.
Być może wspominałem Wam już, że rozpanoszył się u nas mały Redackyjny Chochlik. Młody jest jeszcze i wścibski bardzo. Oczywiście psoci i figluje, ale czasem zadaje całkiem poważne pytania – na przykład: czy pisze się „może”, czy „morze”, albo: „jak to było dawniej... kiedy sami byliście Chochlikami.
W przykominkowym kalendarzu przyszła kolej na następną recenzję gry. Ta, o której chcę teraz opowiedzieć, jest szalona, chaotyczna, nieprzewidywalna i chwilami dziecinna. Innymi słowy – zabawa gwarantowana.
Minęło już kilka lat od ostatniego albumu tej grupy. Minęło chyba jeszcze więcej, od chwili gdy słuchałem ich inaczej niż przypadkowo. Teraz pojawiła się szansa by nadrobić trochę zaległości. Zastanawiałem się tylko, czy HIM dogoni moje wspomnienie o tym zespole.
Lada moment (wrzesień 2013) ruszy kolejna edycja biskupińskiego festynu. Trochę z racji wykształcenia, trochę ze zwykłej i często zaspokajanej ciekawości, kiedy słyszę o Biskupinie, lub innych turniejach, zawsze zastanawiam dlaczego większość z nas kojarzy tylko turystyczne hity. W naszym kraju jest o wiele więcej miejsc o których można cudownie opowiadać całymi nocami.
Czy zastanawialiście się kiedyś, co kryje się za zdjęciami, które robicie? Czy interesowały Was historie, które stoją za zdjęciami, które oglądacie? O co chodzi z rzeczywistością utrwaloną na papierze światłoczułym? I wreszcie – ile pytań zadajecie sobie w powiązaniu z fotografią?
Ta recenzja dotyczy tak naprawdę dwóch książek, ale obie dotyczą genezy jednego z najbardziej rozpoznawalnych zespołów ubiegłego wieku. A jeszcze dokładniej – dotyczą dwóch frontmenów zespołu Genesis – tego, co się działo przed powstaniem zespołu i tego, co robili później.
I znów pierwsza myśl dotycząca książki wydawnictwa Rebis to „świetna na półkownika” - tym razem w dziale z historią. Ale co ja mogę na to poradzić – nawet gdybym chciał. Świat po kolumbie to bardzo ciekawa pozycja i cieszę się że mogę Wam ją przedstawić.
Nie da się nie zauważyć, że na przykominku obrodziło nam ostatnio w biografie – solistów i zespołów. Dziś nie będzie inaczej i nie będzie to ostatni tytuł z tego cyklu. Ale za to będzie bardzo purpurowo. I nie zawsze jednoznacznie...