Jakiś czas temu miałam okazję recenzować Literaturę faszystowską w obu Amerykach Roberta Bolaño. Po publikacji na przykominku okazało się – ku mojemu miłemu zaskoczeniu – że moja recenzja spodobała się wydawnictwu i tłumaczowi, a wkrótce potem spotkała mnie niespodzianka i dostałam Gwiazdę daleką (to było bardzo miłe i dziękuję).
Nowa Ziemia to książka, która mocno mnie zaskoczyła. Największą niespodzianką była świadomość, że wszystko co opisuje, wydawało mi się dość znajome. Nie tylko pod kątem ściśle literackim, ale także w ujęciu ogólnej wiedzy – tej pozaksiążkowej.
Nowa Ziemia to książka, która mocno mnie zaskoczyła. Największą niespodzianką była świadomość, że wszystko co opisuje, wydawało mi się dość znajome. Nie tylko pod kątem ściśle literackim, ale także w ujęciu ogólnej wiedzy – tej pozaksiążkowej.
W życiu każdego człowieka przychodzi czas na refleksję i zastanowienie się nad swoim życiem, a niekiedy również – nad rzeczami i zjawiskami nadprzyrodzonymi. Czasem i ja mam takie momenty, gdy myślę sobie o tym, co może być po życiu. Przychodzą mi na myśl anioły.
Na mroczne zimowe popołudnia nie ma nic lepszego od rozgrzewającej powieści z dreszczykiem. Wierzcie mi – nie można się od tej książki oderwać Akcja przyspiesza czasami tak bardzo, że na jednym tchu czyta się całe akapity – byle szybciej dowiedzieć się co będzie dalej.
Nos policjanta ma jedną szczególną i bardzo irytującą cechę – nigdy nie idzie na urlop i natychmiast reaguje, kiedy czuje, że coś śmierdzi. Czasem, nawet w najspokojniejszej okolicy, aroma criminale jest tak intensywny, że nie zagłuszy go nawet najmocniejsze piwo korzenne (z buraków).
Pisząc kolejny dokument urzędowy zastanawiałam się, czy mogłoby trafić mi się do pisania coś, co zdołowałoby mnie bardziej. I tak myślę, że praca głównej bohaterki książki może nie zdołowałaby mnie bardziej, ale na pewno mieści się też w dolnych granicach skali. Georgie Sinclair jest dziennikarką, ale zarabia na życie redagując artykuły o klejach. Czyli tak samo pasjonująca tematyka jak i u mnie… Ale do rzeczy.
Przy kominku po raz pierwszy pojawiła się książka w formie audiobooka i choć na rynku nie stanowią one żadnej nowości, postanowiłem jednak, jako taką ją potraktować. Kiedy tylko zdjąłem celofan z okładki zacząłem się rozglądać za odtwarzaczem. I tu natrafiłem na pierwszą niespodziankę...
Są książki, które się połyka w mgnieniu oka i takie, których przeczytanie zajmuje trochę więcej, ale rekompensuje prowokując wyobraźnię i przedstawiając egzotyczne, ale także realistyczne obrazy. Świat bez granic należy do tej drugiej kategorii, choć muszę przyznać, że – ku mojemu zdziwieniu – obrazy te nie zawsze były bezpośrednio związane z książką. W żadnym wypadku jednak nie użyję tego przeciwko książce.
Są książki, które czytają się szybko, dla których możemy poświęcić nawet sen. Są i takie, które odkładamy po przeczytaniu kilku zdań, bo nie jesteśmy w stanie odnaleźć w nich sensu i zamiast czytać dla przyjemności to robimy to z musu. Lektura Gdańskiego depozytu z całą pewnością nie będzie dla nikogo przymusem.