Targi książki mają tę ciekawą zaletę, że można – zupełnie przypadkowo – trafić na bardzo ciekawe i dotychczas nieznane wydawnictwa. Nie inaczej trafiłem na stoisko Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego. I właśnie w taki sposób w naszej redakcji pojawiła się ta książeczka.
Na początek mała przestroga. Jeśli – jakimś cudem – dysponujecie smokiem i używacie go do odstraszania nieprzyjaciół i nieproszonych gości, pod żadnym pozorem nie pozwólcie gadzinie ugryźć, bądź – co gorsza – zjeść żadnego z waszych wrogów. Mogłaby się ona rozsmakować w ludzkim mięsie i – gdy wrogów zabraknie – zwrócić swoje zęby ku wam i kłopot gotowy.
Nowa część przygód Molly Murphy, to kolejna potargowa zdobycz, która pojawiła się przy naszym kominku. Zgodnie z obietnicą daną wydawcy, recenzję piszę zaraz po tym, gdy udało się wreszcie wyrwać książkę z rąk żeńskiej części redakcji...
Kiedy czytałem pierwszy tom, w którym głównym bohaterem był Moist von Lipwig usłyszałem wewnętrzny jęk zawodu: jak to, Sir Terry wprowadza nowego...? o tej porze? Kiedy wszyscy pragną czytać o Babci, o Vimesie i o Śmierci? Ale okazało się, że „Lekko Wilgotny” potrafił zdobyć moją sympatię. Kiedy zaczynałem czytać „Raising Steam”, jęk zawodu nie był już wewnętrzny, ale jak najbardziej obcy i słyszalny: Steam punk? W Świecie Dysku? To się nie może udać.
Zupełnym przypadkiem w moje ręce trafiła książka, która opowiada o czymś, o czym my sami nie rozmawiamy zbyt często – żeby nie powiedzieć, nie rozmawiamy wcale. Czasem można odnieść wrażenie, że coś, co powinno być powodem do dumy, nagle staje się tematem tabu. Przesadzam? A co Wy wiecie o hymnie narodowym?
Mazurek Dąbrowskiego – Małgorzata Strzałkowska
Zupełnym przypadkiem w moje ręce trafiła książka, która opowiada o czymś, o czym my sami nie rozmawiamy zbyt często – żeby nie powiedzieć, nie rozmawiamy wcale. Czasem można odnieść wrażenie, że coś, co powinno być powodem do dumy, nagle staje się tematem tabu. Przesadzam? A co Wy wiecie o hymnie narodowym?
Nie pierwszy raz miałem okazję sięgnąć po książkę, która potwierdza moje przekonanie, że historia jest najlepszym autorem najbardziej niesamowitych i bardzo często nieprawdopodobnych opowieści. Bohaterów fikcyjnych można darzyć miłością lub nienawiścią, ale w przypadku postaci autentycznych w grę najczęściej wchodzi podziw lub pogarda. Często zastanawiam się, czy byłbym w stanie nie oceniać ludzi, o których czytam.
Kiedy w przykominkowej redakcji nadchodzi siódmy dzień tygodnia, nieliczni zauważają jedną czarną chmurkę na niedzielnym firmamencie – nadchodzący poniedziałek. Brnąc dalej w metafory... Poniedziałek straszy, niczym smok, więc wszyscy chcą go pokonać. Zupełnie niespodziewanie pojawiła się okazja, by poćwiczyć na sucho. W redakcji pojawiła się gra Drako.
Jest coś niewytłumaczalnego w Szwedach. Jakaś sprzeczność i jakaś tajemnica. Z jednej strony wypuszczają w świat Abbę i „ach te blondynki”, a z drugiej walą przez ucho Buką, Muminkami i kryminałami pełnymi mroku i depresji. Książkę zabrałem ze sobą na piknik pierwszomajowy. Przeczytałem kilka stron i od drugiego maja leje... Przypadek? Nie sądzę.
Średniowiecze – w pierwszym skojarzeniu – to najczęściej zakuci w zbroję rycerze przemierzający Europę pomiędzy turniejami i bitwami. Ale średniowieczni rycerze wyjeżdżali również w bardziej egzotyczne „delegacje”. I nie chodziło o wyjazdy w stylu „weekend w Ciechocinku”...