Najnowsza gra z Egmontu – Duuuszki – bardzo szybko okazała się serią zaskoczeń i przyjemnych niespodzianek. Jedno możemy powiedzieć już na samym wstępie – może wygląda ona nieco dziecinnie, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Dorosła część redakcji poczuła się całkowicie zbita z tropu, gdy przystąpiliśmy do pierwszej rozgrywki.
Niewielka paczuszka czekała cierpliwie w skrzynce na listy. Cztery piętra wyżej – już nie tak cierpliwie – czekali na nią Naczelny i Redackyjny Chochlik. Paczuszka zawierała bowiem książeczkę, którą ten pierwszy miał wypróbować na tym drugim. Tymczasem...
„Gorące żeberka” – radośnie powiedział Redackyjny Chochlik, a reszta jego drużyny starała się zdecydować, czy w kaloryferze pierwsze jest R, czy L. Z braku porozumienia zdecydowali się powiedzieć „Grzejnik” i zupełnym przypadkiem wygrali ostatnią kartę. Wydawało się, że Time's Up! Family będzie grą znajomą, a przez to łatwą w rozegraniu. A czy były niespodzianki?
Zupełnie nie wiem, co mną kierowało, kiedy zdecydowałem się poprosić wydawnictwo o użyczenie mi tej książki do recenzji. Tak naprawdę nie przemówiło do mnie ani porównanie do Harrego Pottera, które gdzieś usłyszałem, ani – do Sherlocka Holmesa... Sam autor też niespecjalnie był mi znany. Przeczytałem kilka stron i… zacząłem chichotać.
Przykominkową zabawę z grami zaczynaliśmy od pozycji wybitnie edukacyjnych – ze szczególnym uwzględnieniem tych pouczających o historii. Wiedza o czasach minionych wciąż jest przez nas mile widziana. W 7 cudach właściwie tylko ocieramy się o historię starożytną. Gdybym miał dopasować tu jakiś odpowiedni cytat, to najbardziej na miejscu byłby „Bunkrów nie ma, ale też jest...”
Ze wszystkich gier, które do tej pory zaprezentowaliśmy Wam na przykominku, jako formę przerwy międzylekturowej, żadna nie była chyba tak wymagająca narratorsko, a jednocześnie tak adekwatna, jak Avalon – najświeższy nabytek redakcji.
Zaczyna się całkiem sielsko – urlop na ciepłej wyspie pośrodku morza śródziemnego. Okręt, a właściwie dwa okręty stoją w portach w oczekiwaniu na naprawy. Aubrey i Maturin tylko pozornie nie mają co robić. Aubrey – bo jest kapitanem i to zobowiązuje do pewnych zachowań, a Maturin... Bo bycie doktorem na pokładzie jest tylko częścią z jego obowiązków
Czas przy zabawie zawsze mija za szybko. Nie da się tego nie zauważyć również w przypadku gry Time's Up. Na pierwszy rzut oka może Wam się wydać, że to zwykła gra kalamburowa, ale nie lekceważcie przeciwników – być może oni ustalają taktykę już w momencie rozdawania kart.
Pamiętam czasy, kiedy byłem w stanie uwierzyć – niemal ślepo – w każde słowo wypowiedziane przez Kurta Cobaina. Było to w liceum, a cokolwiek powiedział – musiało być prawdą – może nawet objawioną. Co do Eddiego Veddera chyba jednak się pomylił.
Od recenzji Pokoleń na przykominku minęło już trochę czasu. Wystarczająco by udać się do Gospody i opisać dodatek. Nasza redakcja jak postanowiła, tak zrobiła, a piwo lało się obficie...