Jak nie zgrywać bohatera...
...czyli jak wykraść Czarny Charakter z rąk krwiożerczej Księżniczki, by w zamian otrzymać rękę pięknego Smoka i pół Artefaktu...
Z Kingiem mam zawsze ten sam problem – pobudza moją wyobraźnię o jeden stopień za mocno. Autor opisuje szarą rzeczywistość dokładnie taką, jaką jest. Wszystko wydaje się u niego tak normalne, tak zwyczajne i tak oczywiste, że można odnieść wrażenie, że nic się nie dzieje, a wszystkie emocje przysypiają, gotowość na atak „potwora” słabnie. I o to chyba chodzi.
To niezmiernie ciekawe zjawisko, jak historie zataczają pełne koła, a gusta i punkty widzenia zmieniają się w czasie. Pamiętam, że jako dziecko zawsze zazdrościłem rówieśnikom, którzy po wakacjach przywozili mnóstwo opowieści i wrażeń z Krymu i wakacji we wschodnich kurortach. To było osiągalne, bo cały Zachód skrywał się za żelazną kurtyną egzotyki. Tam żyły baśnie i mity, ale nic realnego i osiągalnego. Potem zawiało i kurtyna opadła. Egzotyka stała się powszechna – teraz wszystko już było osiągalne. Kwestia chęci i sponsora.
Ale chyba jednak nie mam racji...
Karusia mieszka w domu nad morzem. Mieszka z Tatą i Mamą, ale bez zwierzątka. Na własne zwierzątko jest jeszcze za mała. Ma za to znajomego – Piaskowego Wilka, z którym wspólnie rządzą Nagłowiestanem – okrągłym krajem na plaży. Tylko tu można zobaczyć, jak motylą się dwa Motyle w dzień zakochanych i tylko tu można spotkać czworonoga z niesamowicie ciekawskim nosem. Takiego miejsca nie znajdziecie na żadnej innej z tysiąca krylionów milionów planet istniejących we wszechświecie.
Czym się różni turysta...
To nie jest wstęp do kolejnego, mało ambitnego dowcipu – choć mógłby nim być. To wstęp do krótkiej analizy porównawczej pomiędzy turystą a podróżnikiem ze szczególnym naciskiem na tego drugiego.
Gdy turysta wyrusza w podróż, kupuje bilet, rezerwuje hotel, zamawia wycieczki, zabiera walutę, zabiera dzieci i aparat (jeśli takowe posiada), czasem dorzuca do tego krem z filtrem i telefon komórkowy. Ma wszystko zaplanowane, obcykane i wie, kiedy jedzie, jak jedzie, co będzie tam robił i kiedy wróci. I tak turysta podróżuje. Ach.. zapomniałem. Turysta bierze plecak, choć coraz częściej jednak jest to torba na kółkach lub waliza, wypchana modnymi strojami i zmianą czystej bielizny. I oczywiście ręcznik. Bez ręcznika nie wolno się wybierać w żadną podróż.
Podróżnik natomiast...
Książka to wznowienie znanego i polecanego tytułu zbierającego podstawową wiedzę na temat trzech największych i najbardziej znanych cywilizacji z basenu Morza Śródziemnego – Egiptu, Grecji i Rzymu.
Okręt na okładce to dla mnie często wystarczający argument, bym zechciał się przyjrzeć danej książce. Sięgnąłem również i po tę, choć z nieco sceptycznym nastawieniem. Przeczytałem ją dość szybko i pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl to SKANDAL!, ZGROZA!, NIEPOROZUMIENIE!
Tajemnice i sekrety sprzedają się świetnie. Po sukcesie Kodu da Vinci jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać sekrety innych malarzy i osobistości. Wcześniej podobnie było z Imieniem róży. Fala ruszyła zarówno w dziedzinie książek jak i filmów. Otoczka gniewu Watykanu jest przy tym wszystkim genialnym katalizatorem.
No ale wszystkie te historie są nieprawdziwe, prawda?
Słowem komentarza - do poniższego opisu - osoby piszące do przykominku.com są historykami lub historykami sztuki - stąd też pewne odchylenia w stronę fantastyki, obrazu i beletrystyki historycznej, które czasem możecie tu zauważyć. Nie da się jednak uniknąć sytuacji, kiedy sami dokonamy nienajszczęśliwszego wyboru przy proponowaniu tytułów. Poniższa recenzja jest pierwszą tego typu treścią zamieszczoną przykominku. Wniosek, do jakiego doszliśmy, iż tym razem jednak nie jesteśmy grupą docelową tego tytułu, nie musi być taki sam dla Was.
Zapraszam do poniższej lektury,
Kamil Świątkowski
Malafrena to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Ursuli Le Guin. Wcześniej niewiele też miałem do czynienia z kobietami piszącymi fantasy. Robin Hobb napisała kilka serii o przygodach Zabójcy i Błazna i muszę przyznać, że dość ciężko było mi się przestawić na jej tryb pierwszoosobowej narracji. Malafrena Ursula Le Guin zaskoczyła mnie czymś zupełnie innym.