Whenever I'm asked about Terry Pratchett's books I answer – You've got to either love it or misunderstand it. In any case I suggest reading the Discworld novels in their chronological order. That's the best way to observe how Pratchett developed and actually mastered his craft into what it is now.
Najnowsza propozycja wydawnictwa Iskry przedstawia mniej znaną twarz Gałczyńskiego. Mydło – czyli radzimy się powiesić to przypomnienie działalności twórcy Teatrzyku Zielona Gęś, jako krytyka literackiego publikującego na łamach „Cyrulika Warszawskiego”. A trzeba mu przeznać że jest on w swojej krytyce dość bezwzględny – aż miło się czyta.
Tytuł – gdyby się uprzeć – mógłby sugerować, że na pierwsze zabójstwo będzie trzeba trochę poczekać. Okazuje się jednak, że w książce trup ściele się gęsto, a nawet bardzo gęsto. A jeśli oczekujecie happy endu i pomyślnego rozwiązania zagadki – cóż...
Mówi się, że odgrzewany kotlet nie smakuje już tak samo i nie warto się nim juz zachwycać. Jestem przekonany, że kotlet nie podziela tego przekonania. Czasem jednynym rozwiązaniem na odświeżenie potrawy jest zmiana kucharza, ale prędzej czy później przychodzi moment, kiedy metafory się przejadają.
Tytuł książki - Nokturny, rok 2010 i japoński pisarz w pierwszej chwili zaprowadziły mnie do szybkiego wniosku – Chopin musiał maczać w tym palce. Ale Kazuo Ishiguro jest pisarzem angielskim, książkę napisał w roku 2009, a Chopin nie miał wyłączności na pisanie nokturnów. Do lektury mogłem więc zasiąść spokojnie, bez obaw o wyłącznie materialne powody napisania tej książki.
Kilka miesięcy temu przykominku.com objęło patronatem konkurs na opowiadanie organizowany przez Qfant pod nazwą Horyzonty wyobraźni. Wbrew pozorom okazało się, że jednak są jeszcze w tym kraju osoby, którym pisać się chce. A czy piszą dobrze? Książka pod naszym patronatem jest szansą, by się o tym przekonać.
Od razu przyznam, że nie czytałam polskiego tłumaczenia tej książki i recenzję opieram na oryginale – Three Men On The Bummel. Dopiero po lekturze zajrzałam do Internetu i odkryłam, że jest dostępne polskie wydanie – ale dopiero od 2006 roku. Pierwsza część przygód Jerome’a, Harrisa i Jerzego jest znana znacznie lepiej, ale przyznam, że drugą wcale nie czuję się rozczarowana – wręcz przeciwnie,
w trakcie lektury też bawiłam się doskonale.
Czytelnicy, którzy mieli już okazję spotkać się z Tsatsikim, z zainteresowaniem sięgną po drugą część jego przygód. Nie tylko po to, by przyjemnie spędzić wieczór, lub, jak kto woli, wieczory z książką, czytając razem z dzieckiem i nie tylko po to, by dowiedzieć się, iż można mieć dwóch tatusiów. Tsatsiki i tata... to kolejna część przygód tego samego, małego, chłopca, którego pomysły są wciąż tak samo zaskakujące i świeże, jak w pierwszej części. Myli się jednak ten, kto w trakcie lektury choć przez moment pomyśli sobie, że zakończenie jest oczywiste … - to tylko pozory.
Każdemu, kto pyta o Pratchetta i jego książki zawsze odpowiadam – albo się je kocha, albo ich się nie rozumie. Jednym i drugim zalecam czytanie cyklu Świata Dysku w kolejności chronologicznej dzięki temu mają bowiem szansę zauważyć jak zmieniał się i doskonalił styl Terrego Pratchetta.
Dawno nic nie sprawiło mi takiej frajdy jak odkrycie, że, nagrywane późną nocą w dawnych czasach VHS, filmy o niejakim Richardzie Sharpe – brytyjskim, plugawym, aczkolwiek honorowym żołdaku z okresu wojen napoleońskich - mają swe korzenie w serii książek.