Zazwyczaj z trudem wciągam się w mroczne dreszczowce. Przez chwilę byłem przekonany, że tym razem też tak będzie. Książka bardzo szybko wyprowadziła mnie z błędu.
To absolutna bzdura, że człowiek (względnie bardzo młody człowiek) boi się rzeczy, których jeszcze ktoś nie zdążył nazwać. Takie dziecko, na przykład, doskonale wie, że po zgaszeniu światła to straszne makabryczne coś dalej będzie straszne i makabryczne.
Są książki, które świetnie się czyta, cudownie się o nich opowiada, które wybuchają fajerwerkami w wyobraźni... a potem odstawione na półkę czekają, by znów po nie sięgnąć. Ale nie oszukujmy się. Przy tylu nowych tytułach rocznie beletrystyka musi poważnie zabłysnąć, żeby przyciągnąć uwagę raz jeszcze.
To już druga książka Johna Moore'a, którą udało mi się przeczytać w ostatnich miesiącach. Mógłbym więc spokojnie pokusić się o jakieś porównanie. Tym bardziej, że Heroizm dla początkujących ukazał się na rynku jako pierwszy. Chyba jednak się powstrzymam – musiałbym bowiem stwierdzić, że Niedobry Królewicz Karolek jest co nieco wtórny, a to naprawdę fajna książka.
Wszystko dziś się strasznie spieszy. A jeśli nie potrafisz za tym nadążyć, to już za dwa oddechy będziesz o terabajty informacji spóźniony. Accelerando to historia jutra i całego XXI wieku, która rozwija tak szybko, że czasem zaskakuje nawet samych bohaterów.
Zupełnie już spóźniony wbiegłem na peron i w ostatniej chwili wsiadłem do pociągu wiozącego mnie na wigilijną kolację. Wybierając się w podróż, nie zapomniałem spakować książkowego niezbędnika. Prawie zawsze są to dwa tytuły – jeden już rozpoczęty i drugi, na wypadek, gdyby pierwszy za szybko mi się skończył. Tym razem jednak, na skutek małej pomyłki, książka „napoczęta” leżała na dnie walizy i nie miałem do niej dostępu. Sięgnąłem więc po coś nowego.
Zarówno treść tej książki, jak i moje, związane z nią odczucia zmieniały się wielokrotnie. Nawet po przeczytaniu całości nie jestem do końca pewien przesłania tej historii. Przemian tych nie nazwałbym jednak kameleonimi – raczej już kalejdoskopowymi – bo w żadnym momencie nie zmierzały w kierunku utożsamienia się z opowieścią, lecz wręcz przeciwnie. Za wszelką cenę starałem się stawić jej czoła własnymi wnioskami.
Kot - jaki jest – każdy widzi. Albo przynajmniej tak mu się wydaje. Sprawa trochę się komplikuje, gdy w grę wchodzi kot w stanie dzikim.
Świat jest prosty i łatwy w odbiorze. Po zażyciu pigułki absurdu jest nawet prostszy. Cały cyrk polega właśnie na odnalezieniu tej pigułki.
Wkurzone elfy, pijane i awanturujące się Mikołaje, blondwłose anioły i osobiste księżniczki, które po odstawieniu lekarstw przechadzają się po grudniowym miasteczku ubrane tylko w miecz przewieszony na plecach. To wszystko jest o wiele łatwiejsze do zaakceptowania, jeśli tylko dostatecznie mocno zmruży się oczy.
Opowieść fantastyczna nie powinna brzmieć jak bajka. Postaci i wydarzenia, jakkolwiek baśniowe i nierzeczywiste, powinny być na tyle wiarygodne, by atakujący w trzecim rozdziale smok nie czuł się nienaturalnie i nie na miejscu.