Przy zupełnie zwyczajnej ulicy w Sztokholmie, w zupełnie zwyczajnym domu, mieszka zupełnie zwyczajna rodzina Svantessonów.
Słowo się rzekło, bankrut u płota, żegnajcie kokosy i franki szwajcarskie. Nadeszła pora wydać wszystko i żyć dalej samym szczęściem. A jeśli uda się przy tym coś jeszcze ugrać, no to na nasze szczęście – byle towarzystwo dopisało. Bo też i gra, która zawitała w naszej redakcji jest wybitnie towarzyska.
Nie pierwszy raz mógłbym rozpocząć opowieść o książce słowami: Kiedy mieszkasz w małym miasteczku, coś ważnego/tajemniczego/dziwnego musi się wydarzyć. Coś na tyle niesamowitego, że warto o tym napisać w książce.
Już po pierwszym spotkaniu z pisarką, po przeczytaniu jej debiutanckiej powieści, zatytułowanej „Nie licząc kota czyli kolejna historia miłosna” wiedziałam , że Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek na pewno mnie nie zawiedzie. Czułam, że będzie zabawnie, zaskakująco, będą emocje, ciekawa fabuła, że będzie się działo!
Są książki dla dzieci, które są przeznaczone faktycznie dla dzieci. Są również i takie, które powinny być czytane dzieciom przez rodziców – by zacieśniać wzajemne więzi. I wreszcie – są książki teoretycznie dla dzieci, ale które przede wszystkim powinni przeczytać rodzice. Mateuszek to zdecydowanie przykład z tej ostatniej kategorii.
Tegoroczna jesienna aura nie zachęca niestety do spacerów. Jedyna „aktywność” na jaką mam ochotę, to zaszycie się pod ciepłym kocem z herbatką w jednej i książką w drugiej ręce. Tym bardziej ucieszyłam się z kolejnej nowości na mojej półce.
Paryż, miasto świateł i romantyczna historia z dreszczykiem, czyli wszystko, czego facet NIE szuka w książce. I po co po nią sięgnąłem? Przykominkowe recenzentki z całą pewnością odpowiedziałyby bez trudu, ale ja... cóż kierowałem się głównie ciekawością. W końcu Małgorzata Gutowska-Adamczyk zawsze zajmowała wysokie pozycje w naszych plebiscytach, więc dlaczego nie?
Ku niezadowoleniu reszty rodziny moje tatarskie geny co jakiś czas dają mi się we znaki i kuszą do podróży. Dokądkolwiek – byle oderwać się od codzienności, byle pozbierać myśli - bo w tej codziennej gonitwie jakoś nigdy nie ma kiedy. Niestety, często muszę ten pęd przydeptać i jedyne co mi pozostaje to podróże literackie. Tak było i teraz: zachęcona opisem na okładce wzięłam do ręki książkę i ruszyłam w podróż z główną bohaterką powieści.
Czasem sami nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy podatni na wpływy innych. Czytając książki, oglądając filmy opowiadające historie osób, które dały się oszukać, zmanipulować wydaje się nam, że nas to nie dotyczy, bo jesteśmy rozsądni, bo sami potrafimy o sobie decydować. Myślę jednak, że życie często to weryfikuje i pokazuje, jak wiele prawdy jest w prostym zdaniu: nigdy nie mów nigdy…
Książka Michała Dąbrowskiego trafiła w moje ręce niemal ciepła, prosto spod drukarskiej prasy. Musiało jednak minąć trochę czasu, nim mogłam zabrać się do przelewania swoich wrażeń z lektury na papier. Jest to bezsprzecznie jedna z najbardziej poruszających powieści jakie w ostatnich latach miałam okazję czytać.