Nic nie da, gdy dowiesz się jak. Nie musisz zrozumieć dlaczego. Nie wystarczy, byś odkrył kto. On zawsze będzie krok przed tobą.
Książki czytać lubię. Najczęściej mając do wyboru film albo książkę, wybieram tą drugą opcję. Wyjątkiem są jednak wszelkie horrory i thrillery. Trudno mi powiedzieć z czego to wynika, ale biorąc pod uwagę te właśnie gatunki przeważnie wybieram jednak filmy. Być może wiąże się to z tym, że łatwiej przychodzi mi obejrzenie ekranizacji niż wyobrażanie sobie strasznych rzeczy i czytanie opisów zbrodni. Niestety (w tym przypadku) w trakcie lektury moja wyobraźnia pracuje aż za nadto intensywnie, co w rezultacie powoduje niekiedy nocne koszmary.
Za każdą fortuną kryje się zbrodnia
Honore de Balzac
Po powieści sensacyjne sięgam rzadko. Od czasu do czasu sięgam po nie, ot tak dla odmiany. Biorąc więc do ręki Sprawę Rembrandta oczekiwałam, że i tym razem będzie podobnie. A jednak… lektura książki wciągnęła mnie do tego stopnia, że poświęciłam na nią nie tylko popołudnie i wieczór, ale i część nocy. Nie mogłam się od niej po prostu oderwać. Miałam wrażeniem jakby w mojej wyobraźni wyświetlany był film, od którego nie można oderwać wzroku.
Intrygujący tytuł, dwanaście opowiadań, których lektura może wzbudzać w czytelniku wiele skrajnych emocji – to właśnie książka Zemsta jest kobietą. Zemsta, czyli chęć odpłacenia się za wyrządzone krzywdy – to temat przewodni. Samo słowo budzi wiele skojarzeń: oko za oko, ząb za ząb, zemsta jest słodka, zemsta smakuje nawet na zimno… Skąd jednak pomysł, by zemsta była kobietą?
Za oknem iście egipskie ciemności, mimo że pora jeszcze wczesna. Widok z za okna nie zachęca do popołudniowych spacerów. Jednak miłośnicy książek nie narzekają. Dzięki temu mogą oddać się swojej pasji. Na najbliższe popołudnia proponuję Ulicę potępionych Andrew Klavan.
Książkę dostałam akurat w okresie, gdy toczy się zacięta dyskusja o planach wydłużenia wieku emerytalnego. Zapewne dlatego w trakcie czytania przemykała mi myśl: czy ja tej emerytury doczekam… Ale wracając ...
Jeśli chodzi o powieści historyczne to nie sięgam po nie zbyt często. A jeśli już mi się to zdarzy, to książki dotyczą okresów wojen światowych. Z tym większą więc ciekawością podeszłam do lektury książki Więzień.
Przyznaję szczerze, że jakoś nie po drodze było mi do tej książki… Kilkakrotnie zaczynałam lekturę, ale zawsze coś mnie od niej jednak odrywało. Postanowiłam jednak, że książkę skończę… i udało się.
Zwolnienie lekarskie jest dobrą okazją do nadrobienia zaległości w lekturze oraz do tego, by na spokojnie przyjrzeć się temu, co się czyta. Tak rozmyślając doszłam do wniosku, że są książki, które, po przeczytaniu, szybko ulegają zapomnieniu. Są jednak i takie, które na długo zapadają w pamięć. Dlaczego tak się dzieje? Zapewne wpływ na to ma nie tylko styl pisarski autora i gatunek książki. Myślę, że dużo większe znaczenie odgrywa opisywana historia. W przypadku Motyla Lisy Genovy teoria ta sprawdza się w 100%.
Szczerze przyznaję, że nigdy wcześniej nie miałam styczności z książkami Jacka’a Ketchum’a. Skoro jednak nadarzyła się okazja – postanowiłam, że przeczytam książkę, którą sam Stephen King określił mianem „wstrząsającej powieści”. Rzeczywiście, powieść wstrząsnęła mną do tego stopnia, że nadal mam przed oczyma niektóre sceny…
„Często zapominamy, że my także jesteśmy dla innych dziwni” Bill Moyers
Czy spałeś kiedyś na cmentarzu? Właśnie to pytanie zamieszczone na okładce książki zaintrygowało mnie na tyle, żeby po nią sięgnąć. Pomyślałam sobie, czy to kolejna książka o tak często będących ostatnio głównymi bohaterami książek wampirach? Okazało się jednak, że tym razem nie jest to książka o wampirach ani zombi. Tajemnicza i mroczna historia spodobała mi się do tego stopnia, że książkę przeczytałam w jeden leniwy, weekendowy dzień.