Zupełnym przypadkiem w moje ręce trafiła książka, która opowiada o czymś, o czym my sami nie rozmawiamy zbyt często – żeby nie powiedzieć, nie rozmawiamy wcale. Czasem można odnieść wrażenie, że coś, co powinno być powodem do dumy, nagle staje się tematem tabu. Przesadzam? A co Wy wiecie o hymnie narodowym?
Mazurek Dąbrowskiego – Małgorzata Strzałkowska
Zupełnym przypadkiem w moje ręce trafiła książka, która opowiada o czymś, o czym my sami nie rozmawiamy zbyt często – żeby nie powiedzieć, nie rozmawiamy wcale. Czasem można odnieść wrażenie, że coś, co powinno być powodem do dumy, nagle staje się tematem tabu. Przesadzam? A co Wy wiecie o hymnie narodowym?
Nie pierwszy raz miałem okazję sięgnąć po książkę, która potwierdza moje przekonanie, że historia jest najlepszym autorem najbardziej niesamowitych i bardzo często nieprawdopodobnych opowieści. Bohaterów fikcyjnych można darzyć miłością lub nienawiścią, ale w przypadku postaci autentycznych w grę najczęściej wchodzi podziw lub pogarda. Często zastanawiam się, czy byłbym w stanie nie oceniać ludzi, o których czytam.
Jest coś niewytłumaczalnego w Szwedach. Jakaś sprzeczność i jakaś tajemnica. Z jednej strony wypuszczają w świat Abbę i „ach te blondynki”, a z drugiej walą przez ucho Buką, Muminkami i kryminałami pełnymi mroku i depresji. Książkę zabrałem ze sobą na piknik pierwszomajowy. Przeczytałem kilka stron i od drugiego maja leje... Przypadek? Nie sądzę.
Średniowiecze – w pierwszym skojarzeniu – to najczęściej zakuci w zbroję rycerze przemierzający Europę pomiędzy turniejami i bitwami. Ale średniowieczni rycerze wyjeżdżali również w bardziej egzotyczne „delegacje”. I nie chodziło o wyjazdy w stylu „weekend w Ciechocinku”...
Niewielka paczuszka czekała cierpliwie w skrzynce na listy. Cztery piętra wyżej – już nie tak cierpliwie – czekali na nią Naczelny i Redackyjny Chochlik. Paczuszka zawierała bowiem książeczkę, którą ten pierwszy miał wypróbować na tym drugim. Tymczasem...
Zupełnie nie wiem, co mną kierowało, kiedy zdecydowałem się poprosić wydawnictwo o użyczenie mi tej książki do recenzji. Tak naprawdę nie przemówiło do mnie ani porównanie do Harrego Pottera, które gdzieś usłyszałem, ani – do Sherlocka Holmesa... Sam autor też niespecjalnie był mi znany. Przeczytałem kilka stron i… zacząłem chichotać.
Zaczyna się całkiem sielsko – urlop na ciepłej wyspie pośrodku morza śródziemnego. Okręt, a właściwie dwa okręty stoją w portach w oczekiwaniu na naprawy. Aubrey i Maturin tylko pozornie nie mają co robić. Aubrey – bo jest kapitanem i to zobowiązuje do pewnych zachowań, a Maturin... Bo bycie doktorem na pokładzie jest tylko częścią z jego obowiązków
Pamiętam czasy, kiedy byłem w stanie uwierzyć – niemal ślepo – w każde słowo wypowiedziane przez Kurta Cobaina. Było to w liceum, a cokolwiek powiedział – musiało być prawdą – może nawet objawioną. Co do Eddiego Veddera chyba jednak się pomylił.
Poznawanie historii to chyba najbezpieczniejszy sposób uprawiania polityki. To znaczy jeśli ktoś to lubi – a jest co polubić. W grę wchodzi wielka światowa polityka mocarstw, które często już nie istnieją. Możemy spróbować wdać się w dyskusję z historycznymi postaciami i przekonać się, czy mielibyśmy rację. Zwłaszcza, jeśli historia jest dobrze podana.