Mówi się, że ciekawość nie prowadzi do niczego dobrego. Cóż – nie zawsze spodobają nam się odpowiedzi, które usłyszymy. A jednak... ciągle coś nas zaciekawia. I tak – z czystej ciekawości sięgnąłem po Broadchurch – bo serial był podobno sukcesem...
Kiedy już wypiliśmy sobie w redakcji naszą niedzielną poranną kawę, przyszła pora na zrobienie czegoś niecodziennego. Po sobotniej burzy poranek wydawał się bardzo spokojny – może nawet zbyt spokojny. Postanowiliśmy więc zaprowadzić nowy porządek – a konkretnie założyć nowe imperium. Świetnie się złożyło, bo akurat otrzymaliśmy do testów zestaw małego Imperatora.
Niedziele mają swoje rytuały. Najpierw pobudka, trochę krzątaniny, śniadanie, a może i odświętny deser. A do tego kawa. Tym razem jednak było odrobinę inaczej. Tej niedzieli na stole pojawiło się Kakao. I niedziela wyglądała nieco inaczej.
Nie mogę powiedzieć, że spodziewałem się znaleźć w tej książce wyjątkowo obszernych rozdziałów poświęconych Marsowi. Nie w przypadku Pratchetta. Po pierwsze, Sir Terry nigdy nie podawał tak oczywistych wskazówek w tytule. Po drugie – zdecydowanie bardziej wychodzi mu obserwowanie i opisywanie zachowań i zwyczajów mieszkańców Ziemi. No... ale o Marsie też będzie.
Chyba wszyscy znamy jedną czy kilka wersji tej wyliczanki. Ja, na przykład, jeszcze jako dziecko bardzo intensywnie zastanawiałem się, czy ta żaba połknięta przez bociana, to ta sama, która go potem połknęła. Kompletnie ignorowałem zagadnienie fizycznej możliwości takiego połknięcia. Niedawno Redackyjny Chochlik nawet przypomniał mi tę wyliczankę. No i wtedy do redakcji przyszedł ten list.
Enclave pojawiło się w naszej redakcji całkiem niespodziewanie. Jednakże jest przynajmniej jeden powód, dla którego zainteresowaliśmy się nią nieco bliżej. Udało nam się tę grę przetestować w ciągu ostatniego weekendu. Uczucia były mieszane, ale nie pozbawione nadziei...
Szczerze nie jestem w stanie powiedzieć, co sprawiło, że zdecydowałem się sięgnąć po tę książkę. Najprawdopodobniej była to wzmianka o Dumasie i ciekawość, co łączy Czarnego Hrabię z Hrabią Monte Christo. Tymczasem książka zaskoczyła mnie całkowicie.
Zastanawiacie się czasem, co zrobić z dobrze rozpoczętą niedzielą? A może założycie sobie osadę i stworzycie nową niezwyciężoną cywilizację? To proste jak gra w karty. Możecie też zaprosić przyjaciół i każde z Was stworzy swoją własną cywilizację i będziecie mogli się najeżdżać i plądrować i ogólnie... będzie fajnie.
To właściwie bardziej album, niż książka. Jednak trzeba pamiętać, że czasem warto obrazami uzupełnić każdy tysiąc słów. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z tematyką taką jak rekonstrukcja zwyczajów i przygód naszych przodków.
Z czym Wam się kojarzy pielgrzymka? Z długą i raczej uciążliwą podróżą w niespecjalnie komfortowych warunkach? Bo mi dokładnie z tym się kojarzy. I dokładnie tak się czułem podczas lektury książki Terry'ego Hayesa – jak pielgrzym.